- Trzeba mu kupić jakieś ciuszki - wypalił nagle Lewy. Jego przyjaciele spojrzeli na niego jak na idiotę, w sumie kolejny raz tego dnia. - No co?
- Milcz - burknął Szczęsny. - Muszę to wszystko przemyśleć.
- Nad czym tu myśleć? - zabrał głos Poldi. - Sandra okazała się być niedojrzałą dziewczynką, więc to ty musisz się wykazać. Ten chłopiec potrzebuje bezpieczeństwa i miłości. Nie możesz się wycofać.
- Nie zamierzam - zapewnił pośpiesznie bramkarz. - Tylko... A co jeśli nie dam sobie rady?
- Wojtek - Poldi westchnął i poklepał kolegę z drużyny po ramieniu. - Pomożemy ci. Masz nas, pana Foszka, rodzice też ci pomogą.
- Dzięki - Wojtek uśmiechnął się z wdzięcznością. - To co? Dzwonimy po Giroud?
~ * ~
Wojtek i Robert byli
wielbicielami długiego spania, to też szybko przekonali się o tym, że teraz
będą mogli o takim jedynie pomarzyć. Dominik pokazał iż ma charakterek, co było
kolejną cechą świadczącą o tym, że chłopiec na pewno jest z rodu Szczęsnych. O piątej
nad ranem zdali sobie sprawę z ważnej rzeczy: nie warto już się kłaść do łóżka.
Siedzieli na kanapie z kubkami wypełnionymi gorącą kawą, gapiąc się w ścianę.
Co jakiś czas jeden z nich ziewał, zaś drugi przecierał oczy ze zmęczenia.
Minuty mijały, a cisza panująca w mieszkaniu stawała się nieznośna. Z dwojga
złego woleli jednak siedzieć jak dwie myszy pod miotłą, niż znowu uspokajać
płaczącego chłopca.
Wtem rozległ się głośny
dźwięk. W pierwszej chwili żaden nie zareagował, lecz po upływie kilkunastu
sekund Lewandowski zerwał się jak oparzony i pobiegł do swojego pokoju, w
którym zniknął na parę minut.
- Giroud dzwonił i pytał o
numer do mojego fryzjera – wyjaśnił brunet, kiedy wrócił z powrotem do salonu. –
Ale mu nie dałem. Taki ze mnie sukinsyn.
Zadowolony z samego siebie
wyszczerzył się do Szczęsnego, a ten tylko spojrzał na niego zaspanymi oczami.
Nawet nie chciało mu się komentować jego zachowania, bo w obecnej sytuacji był
w stanie otwierać usta tylko po to, by śpiewać kołysanki i pić kawę. A jeśli
już mowa o kołysankach to przyszedł czas na kolejną, bo Dominik znowu dał o
sobie znać.
- Repertuar mi się kończy
– bąknął pod nosem Wojtek i poszedł do synka.
Bramkarz wziął chłopca na ręce i zaczął chodzić z nim po pokoju, podśpiewywać dobrze mu znaną melodię z dzieciństwa, którą zawsze nuciła jego mama, kiedy był jeszcze siusiumajtkiem.
Brzdąc w końcu się uspokoił. Patrzył na swojego tatuśka z uśmiechem na twarzy i kąciki ust Wojtka również uniosły się ku górze.
I tak właśnie Wojciech Szczęsny poznał jeden z plusów bycia rodzicem: widok szczęśliwego dziecka.
~ * ~
Chłopaki wykorzystywali ostatnie dni swojego urlopu, który powoli się kończył. W następnym tygodniu obaj wznawiali treningi - Wojtek w Arsenalu, a Robert w Chelsea. Przez wiele miesięcy mówiono o odejściu Lewandowskiego do Bayernu Monachium, lecz tak się nie stało. Napastnik miał dość swoich menadżerów, którzy naciskali na jego przenosiny do wielokrotnego mistrza Niemiec. Ten jednak zbuntował się i w końcu powiedział "nie". Sezon 2013/14 był dla niego burzliwy, nie tylko ze względu na jego karierę, ale też przez życie prywatne. Po zaledwie kilku miesiącach małżeństwa, on i Anna postanowili się rozstać. Lewy nie znosił wymyślnych dań swojej małżonki. Był mężczyzną i jak każdy prawdziwy facet - potrzebował mięsa! Wiadomo, jako sportowiec musiał trzymać się diety oraz odżywiać się zdrowo. Ale ileż można? Dlatego też pewnej niedzieli, podczas pobytu w Polsce między rundą jesienną a wiosenną, pojechał w odwiedziny do swojej mamy. Zapach kotleta był niczym zbawienie. Nie przewiedział tylko jednego: Ania wpadła niespodziewanie do domu swojej teściowej. Widząc męża zajadającego ze smakiem schabowego... No cóż, na jej widok ludzie mogliby pomyśleć, że jest bykiem i urządzić sobie corridę. Złość jaka z niej buchała dała o sobie znać niedługo potem, gdy Robert otrzymał pozew o rozwód. Ten jednak nie rozpaczał długo, o czym świadczyła huczna impreza, która odbyła się tego samego wieczora.
Znalazł nowych menadżerów, preferował wolne związki i przeniósł się do Londynu. Po tym jak Demba Ba wrócił do West Ham United, a Everton postanowił pozyskać Lukaku, londyńska Chelsea potrzebowała napastnika. Samuel Eto'o nie spełniał oczekiwań, zaś Fernando Torres odkąd pojawił się na Stamford Bridge nie był już tym El Nino z Liverpoolu. Angielski klub postanowił ściągnąć do siebie napastnika reprezentacji Polski z nadzieją, że będzie błyszczał tak jak przez cztery lata w BVB.
Mimo ciężkiej nocy chłopakom dopisywał humor. Dominik zachowywał się nie do poznania: bawił się grzecznie swoją pandą i chichotał wesoło. Wojtek i Robert przyglądali się temu z uśmiechem na ustach, rozmawiając o nadchodzącym sezonie i wychowaniu małego. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi, więc brunet pobiegł otworzyć.
- Rybeńko! - wykrzyknęła kobieta trzymająca siatkę z zakupami, która stała na progu mieszkania piłkarzy.
- Eee... Anka? Co ty tu robisz? - zdziwił się. Ale zanim mu odpowiedziała to jego była żona wpadła do środka i poleciała do kuchni. - Do cholery jasnej!
- Co ona wyprawia? - oburzył się Wojtek.
Oboje poszli za ex partnerką Lewandowskiego, która w trymiga rozgościła się w ich domu. Wyjęła z siatki marchewki, sałatę, pomidory, ogórki... Wyglądało to jakby wykupiła cały warzywniak. Nic nie robiła sobie z tego, że nie jest u siebie i że oni ją obserwują.
- Kobieto, jak chcesz się bawić w Makłowicza to nie tutaj - oznajmił Wojciech, na co ta wybuchnęła śmiechem. - No co?
- Zawsze lubiłam twoje poczucie humoru.
- Robercie - rzekł z powagą bramkarz - zrób coś z nią.
Lewy został sam z Anną, która przyglądała mu się z uwagą.
- Przyleciałam do ciebie, bo się stęskniłam - powiedziała po chwili milczenia. - Przywiozłam wszystkie twoje ulubione warzywa.
- Nie, przywiozłaś wszystkie swoje ulubione warzywa - odparł z wściekłością. - Rozstaliśmy, rozumiesz co to znaczy?
- Tak, rozumiem, czy ja ci wyglądam na blondynkę?
- Przecież nią byłaś, potem się przefarbowałaś.
- No tak. Zapomniałam. Hihi.
Zakłopotana zwiesiła głowę i znów zapadła niezręczna cisza, ale tym razem Lewy postanowił być bardziej stanowczy i poprosił ją o wyjście. Wyraz twarzy kobiety zmienił się, kipiała złością niczym tego pamiętnego dnia, gdy nakryła go na obiedzie u mamy. Opuściła kuchnię, a wychodząc zauważyła jak Wojtek bawi się z dzieckiem. Wryło ją, totalnie czuła się jak wbita w podłogę. Nie chciała jednak zostawać tu ani minuty dłużej i wyszła.
Nie mogła tego tak zostawić. Wyciągnęła telefon i wybrała numer do Iwony Lewandowskiej.
- Słucham?
- Dzień dobry, z tej strony Anna Lew... Stachurska. Chciałam zapytać o jedną rzecz.
- Jaką? - ton głosu byłej teściowej był chłodny i zdystansowany.
- Robert ma syna?
Milczenie po drugiej stronie było odpowiedzią na nurtujące ją pytanie. Jako iż nie oczekiwała niczego więcej - rozłączyła się.
Dobry wieczór! Mam nadzieję, że nie jesteście źli, że znowu rozdział jest tak późno, ale szkoła zabiera dużo czasu. Postaramy się jednak, by trzeci rozdział był szybciej. :)
Z góry za wszelkie błędy przepraszamy, no i liczymy na komentarze z waszej strony! Jeśli chcecie być informowani, to zostawcie namiary do siebie w zakładce u góry. :)
Mimo ciężkiej nocy chłopakom dopisywał humor. Dominik zachowywał się nie do poznania: bawił się grzecznie swoją pandą i chichotał wesoło. Wojtek i Robert przyglądali się temu z uśmiechem na ustach, rozmawiając o nadchodzącym sezonie i wychowaniu małego. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi, więc brunet pobiegł otworzyć.
- Rybeńko! - wykrzyknęła kobieta trzymająca siatkę z zakupami, która stała na progu mieszkania piłkarzy.
- Eee... Anka? Co ty tu robisz? - zdziwił się. Ale zanim mu odpowiedziała to jego była żona wpadła do środka i poleciała do kuchni. - Do cholery jasnej!
- Co ona wyprawia? - oburzył się Wojtek.
Oboje poszli za ex partnerką Lewandowskiego, która w trymiga rozgościła się w ich domu. Wyjęła z siatki marchewki, sałatę, pomidory, ogórki... Wyglądało to jakby wykupiła cały warzywniak. Nic nie robiła sobie z tego, że nie jest u siebie i że oni ją obserwują.
- Kobieto, jak chcesz się bawić w Makłowicza to nie tutaj - oznajmił Wojciech, na co ta wybuchnęła śmiechem. - No co?
- Zawsze lubiłam twoje poczucie humoru.
- Robercie - rzekł z powagą bramkarz - zrób coś z nią.
Lewy został sam z Anną, która przyglądała mu się z uwagą.
- Przyleciałam do ciebie, bo się stęskniłam - powiedziała po chwili milczenia. - Przywiozłam wszystkie twoje ulubione warzywa.
- Nie, przywiozłaś wszystkie swoje ulubione warzywa - odparł z wściekłością. - Rozstaliśmy, rozumiesz co to znaczy?
- Tak, rozumiem, czy ja ci wyglądam na blondynkę?
- Przecież nią byłaś, potem się przefarbowałaś.
- No tak. Zapomniałam. Hihi.
Zakłopotana zwiesiła głowę i znów zapadła niezręczna cisza, ale tym razem Lewy postanowił być bardziej stanowczy i poprosił ją o wyjście. Wyraz twarzy kobiety zmienił się, kipiała złością niczym tego pamiętnego dnia, gdy nakryła go na obiedzie u mamy. Opuściła kuchnię, a wychodząc zauważyła jak Wojtek bawi się z dzieckiem. Wryło ją, totalnie czuła się jak wbita w podłogę. Nie chciała jednak zostawać tu ani minuty dłużej i wyszła.
Nie mogła tego tak zostawić. Wyciągnęła telefon i wybrała numer do Iwony Lewandowskiej.
- Słucham?
- Dzień dobry, z tej strony Anna Lew... Stachurska. Chciałam zapytać o jedną rzecz.
- Jaką? - ton głosu byłej teściowej był chłodny i zdystansowany.
- Robert ma syna?
Milczenie po drugiej stronie było odpowiedzią na nurtujące ją pytanie. Jako iż nie oczekiwała niczego więcej - rozłączyła się.
~ * ~
Dobry wieczór! Mam nadzieję, że nie jesteście źli, że znowu rozdział jest tak późno, ale szkoła zabiera dużo czasu. Postaramy się jednak, by trzeci rozdział był szybciej. :)
Z góry za wszelkie błędy przepraszamy, no i liczymy na komentarze z waszej strony! Jeśli chcecie być informowani, to zostawcie namiary do siebie w zakładce u góry. :)
Trzech mężczyzn i dziecko, to nie lada wyzwanie :D Biedny maluszek, jak on to wszystko zniesie? :D Chociaż mieć takiego tatusia i wujków to marzenie :) Rozdział bardzo fajny, a sama końcówka wprowadzi niezłe zamieszanie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Boże, żeby Lewy poszedł do Chelsea :D A co do rozdziału -jest świetny :) coś czuje, że Anka będzie mieszać tu :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :) Wojtuś + dziecko= ♥ ;3 Pozdrawiam @Aska_AFC ;)
OdpowiedzUsuńHAHAH ;d Rozwalił mnie pozew rozwodowy..w uzasadnieniu pewnie wpisała ,,zjedzenie schabowego'' XD ale serio ich parze źle nie życzę..no i kicha jakby się rozstali, bo mają błogosławieństwo papieża ;P a jak Lewy jest wolny to możesz pomyśleć o podesłaniu mu jakiejś wspaniałej dziewczyny..najlepiej o imieniu..hmmm.Katarzyna XD hah ;) albo może to być też taka Riley z Babby Daddy dla Wojtka ;D
OdpowiedzUsuń~twitterowa fanka ;) (btw nie rób z ani psychola-lubie ją..ale niech nie będą razem ;P)
To jest niesamowite!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Lewy chociaż w opowiadaniu wykazuje się podejmowaniem dobrych decyzji (!).
Po drugie: Andzia jest dokładnie taka, jak sobie ją wyobrażam :D
Po trzecie: Wojtek - AWWW! Nawet mój irracjonalny strach przed nim się zmniejsza :D
A dialogi są nieziemskie <3
UWIELBIAM WAS!
Rozdział świetny jak zawsze :) Wojtek powoli przyzwyczaja się do bycia tatą,ale sam może nie podołać.Oczywiście koledzy na pewno przyszliby mu z pomocą,ale powtórzę się,kobieta by się przydała Wojtkowi;) Ej,a nie róbcie z Ani jakiegoś potwora.Ostatnio (czyt. po ślubie) polubiłam ją strasznie.A jej bloga uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńPS: Robert w Chelsea = lubię to ♥
Buziaki,DosiaPolonia