- Dziecko płacze! - rzucił z głębi mieszkania Lewy, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.
- Spierdalaj! - warknął w odpowiedzi Wojtek.
Oli w końcu coś rozumiał!
- Kretyni - warknął Podolski i podszedł do chłopca. Wziął go na ręce i zaczął chodzić z nim po salonie, ale on nadal płakał. - Woj, tatuśku, zaśpiewaj mu coś.
- Nazywam się Marina Łuczenko czy Wojtek Szczęsny? - odburknął bramkarz. - Robercik, ty zawsze piejesz jak kogucik, kiedy jesteś pod prysznicem, weź coś mu zaśpiewaj.
- No niech ci będzie. - Lewandowski wziął chłopca od Lukasa i zaczął mu śpiewać: - Jadą, jadą misie, tralalala, śmieją im się pysie...
Ale zamiast uspokoić dziecko, ono zaczęło płakać jeszcze bardziej. Giroud wybuchnął śmiechem, Podolski westchnął ciężko, a papa Arsenal... Znaczy Wojtek był bliski załamania.
- Ty masz syna, tamten córkę, moglibyście pomóc! - golkiper powoli tracił sił.
- Co tak śmierdzi? - wypalił ni stąd ni zowąd Olivier.
- To chyba nasz nowy współlokator - powiedział Lewy. - Kapitan Śmierdziuszek!
- Lewy, ty się idź lecz! - warknął Wojtek.
- Bez ciebie nie idę! - odpowiedział brunet starym tekstem z reklamy. A dziecko dalej płacze...
- Możecie nie mówić przy mnie po polsku? Czuję się jak ufoludek - wtrącił się napastnik reprezentacji Francji. - A i chyba ktoś narobił w pieluszkę.
- No co ty nie powiesz? Jak na to wpadłeś?
- Wiecie co? Mam dość. Mówicie przy mnie w języku, którego nie rozumiem i cały czas sprawiacie mi przykrość - Giroud popatrzył na wszystkich ze smutkiem. - Oli wychodzi i nie wie, kiedy wróci.
Powiedziawszy to odmaszerował do drzwi, po czym wyszedł. Wraz z jego wyjściem ryk ustał, ku uciesze Wojtka, Roberta i Łukasza.
- Musimy to rozplanować. Pójdziecie na zakupy i kupicie kilka najpotrzebniejszych rzeczy,ma ja tu zostanę i pomyślę co dalej - rzekł bramkarz.
Przyjaciele zgodzili się na taki układ i niezwłocznie ruszyli do supermarketu po pieluszki, buteluszki i inne pierdziuszki.
~ * ~
Tymczasem, nasz bądź co bądź - świeżo upieczony tatuś został ze swoim synkiem. Mały jak na razie przestał płakać, więc Wojtek wziął do ręki list od Sandry i przeczytał go po raz kolejny:
Cześć Wojtku,
Pewnie się tego nie spodziewałeś, ale ten mały człowiek to własnie Twój syn - Dominik. Może powinnam Ci powiedzieć, że w ogóle byłam w ciąży, ale skoro nie byliśmy już razem, kiedy sama się o tym dowiedziałam, pewnie i tak byś mi nie uwierzył. W teczce masz więc test genetyczny, akt urodzenia, oraz moje zrzeczenie się praw rodzicielskich. Mam nadzieję, że poradzisz sobie lepiej niż ja.
Sandra
PS: Nie dzwoń do mnie, nie szukaj mnie.
W torbie znajdowały się wszystkie dokumenty, więc czy miał jakiś wybór? Co ta dziewczyna sobie w ogóle wyobraża?! Wtedy spojrzał na małego, który obserwował go, machając nóżkami i rączkami. Zauważył, że wypadła mu maskotka - mała Panda - więc podniósł ją i podał chłopczykowi, który mocno złapał pluszaka w prawą rączkę, uśmiechając się, O dziwo, jego tata też się uśmiechnął.
- I co bekso, niby ja mam cię wychować? - zapytał retorycznie. - Ja? Wiesz, miałem nieco inne plany... chodź tu - Szczęsny wziął syna na ręce, a Junior odpowiedział mu radosnym gaworzeniem.
- Chyba nie mam wyjścia... - zamilknął na chwilę, aż w końcu przypomniało mu się coś:
- Rany, trzeba cię przebrać! - jęknął.
~ * ~
Tadam! Spółka Lola&Aly przedstawiają pierwszy rozdział! :) Mam nadzieję, że wam się podoba, pomimo tego że do najdłuższych nie należy. Liczymy na opinie z waszej strony :)
Jeśli chcecie być informowani - piszcie do nas na Twitterze (@xsleezesister, @AlyFlame) lub wpiszcie się w "Informujemy" :)